niedziela, 27 grudnia 2009

Świątecznie....










Moja chata przygotowana na święta (z dziećmi wieszałam dekoracje - zdjęcia z kuchni - serca naszej chaty) są skromnie ale jest ich sporo, bo wiejska chata moim zdaniem nie powinna kipieć od nadmiaru świecących dekoracji (chociaż raz w roku to może można... ). Choinka to sosna, którą wykopalismy z pola (zresztą jak co roku, później wkopujemy ją do ziemi - to już piąta). Chciałabym tez podziękowac Wszystkim za zyczenia i niespodzianki, które dostałam. Dziewczyny Jesteście kochane, dziękuję. Dzis to tyle, pozdrawiam ciepło.

sobota, 28 listopada 2009

Stroikowo








Juz niedługo świeta. Obserwując Wasze blogi, czuję sie bardzo, bardzo leniwa. Ciagle coś tworzycie, wymyślacie, po prostu Dziewczyny Jesteście świetne, kreatywne itd. Ja ... cóż wiele mi brakuje ale najbardziej czasu. Moje 1,5 roczne bliźniaki i 5-letni synek pochłaniają prawie cały mój czas, a jest jeszce moja prawie dorosła córa (17 lat i jej "adoratorzy", których razem z męzem odganiamy prawie siłą i pilnujemy jak tylko możemy). Jedynie co mi sie udało zrobić to parę stroików. Pozdrawiam ciepło.

piątek, 25 września 2009

Moje "BUCIORY"
















Dziś trochę dla relaksu chciałabym pokazać Wam "kobitki" moje dziwne buty. Zawsze kochałm buty, ale te dzisiejsze to te, które są fajne i te, które nie nadają się do noszenia. Na dole buty na koturnach, donasza je po mnie moja 17-letnia córa, kalosze też są Jej, bo uwielbia konie, pasjonuje się jezdziectwem, sama jezdzi bardzo dobrze (nie ma znaczenia czy to arab czy koń pociągowy), maluje konie, fotografuje itd (po prostu ma świra na tym punkcie, na szczeście w okolicy są dwie stadniny - hodowle, więc moje dziecko najchetniej zamiast do szkoły to codziennie spedzałoby czas w stajni).
Następne buty to moje ulubione (byłam w nich nawet na przyjęciu weselnym, wiem to szok ale ja miewam, albo przynajmniej miałam dziwne pomysły-Piotr (mój mąz) uszył mi długą, w kolorze grafitowo-srebrną spódnicę z tafty i załozyłam swoje ulubione wtedy szare buty, które świecą w ciemnościach i które było widać tylko przy chodzeniu (nie zawsze byłam taką ciepłą mamuską z czwórką dzieci). Buty są firmy SWEAR, mam jescze kilka par butów tej firmy np. zółte z odstającymi czułkami (jak się idzie to czułki się ruszają) i bardziej zwyczajnych (do chodzenia, np. z flagą brytyjską, na bardzo szerokich podeszwach, wysokie szare, czarne na 4 rzepy, wszystkie są na dośc wysokich platformach, niezbyt wygodne do biegania za moimi 14-miesięcznymi bliźniakami -jedno biegnie w prawo, drugie w lewo).
Na koniec zostawiam deserek też buty firmy SWEAR, które nie nadają się do chodzenia na codzien, są to buty na pokazy, które odbywają się na jezdzących platformach. Ja uwazam,ze są cudne, niepowtarzalne, w Warszawie na Świeta wieszałm na nich niebieskie lampki choinkowe. Są wysokie ok. 70 cm., koturny z zębami 26 cm. , długie włosy i niebieska panterka to jest to. Dziś na tyle, jesli za bardzo przynudzałam to przepraszam. Jesli ktoś chce się tak jak ja pochwalić swoimi ukochanymi butami to proszę piszcie, a ja wrzucę zdjęcia. Trzymajcie się ciepło.

środa, 9 września 2009

Aniołek z wielkim serduchem







Uszyłam kolejnego Anioła, cięzko mi to przychodzi, bo nie jestem uzdolniona zbytnio do szycia, zaparłam się i bardzo sie cieszę. Wiekszość pracy to jednak druty (sweterek, getry, szaliczek), więc jakoś przeżyłam. Anioł poprzeglądał się troszkę w lustrze i poleciał dalej. Anioł ma wielgachne serducho - odpinane. Aniołek do przygarnięcia na Bazarku.

piątek, 31 lipca 2009

Przyleciał do mnie ANIOŁ







Niedawno przyleciał do mnie Anioł (nie jest to mój pierwszy, mam juz kilka) ale myślę, że chyba najwazniejszy a to dlatego, ze dostałam go od osoby, której nie widziałam osobiscie (poznałam Ją dzieki netowi i naszym blogom). Tą osobą jest Ania - Marimala (szyje różne "piekności"), dla mnie powołała do zycia Anioła -oczywiście w skórze kobiecej.Jest taki jak chciałm - papuśny i Tildowy.Zrobiła to bezinteresownie. Dziękuję Ci Aniu, Jesteś Kochana. Sesja zdjeciowa.

czwartek, 23 lipca 2009

Nudy, nudy...i bardzo gorąco.










Dzisiaj było bardzo gorąco, wszyscy i wszystko zmeczone, nawet takie maluchy jak motyle miały dość. Ten odpoczywał chwilę na mojej werbenie...(motyli jest u mnie dużo, wiem, ze jesli chce się cieszyć ich widokiem, nie nalezy wyrywać wszystkich pokrzyw, larwy zerują na liściach pokrzywy (mam taki zaułek za stodołą z pokrzywami).
Mój nowy, zdobyczny miś (dostał drugą szansę, był jedną nogą na śmietniku), czy nie jest uroczy, wprawdzie ma dziury w łapkach (widać, że przeszedł wiele), to będzie czieszył moje oczy, mam nadzieję, że jeszcze długo.. Chciałabym się wam pochwalić moją kapliczką, to stary , wydrązony pień lipy-częsciowo niestety spróchniały (zakupiony za dobrych czasów na Kole w Warszawie (targ staroci) z drewnianą figurą Marii, Jezusa i Muzykantów (chyba - tez wysepiony, kupiony za grosze.

poniedziałek, 6 lipca 2009

Dlaczego misie w chacie.....
















Kiedy dojechaliśmy znajomy (w zasadzie jeszcze nieznajomy, poznałam go przeciez dwa dni wczesniej) zawiózł nas do naszej wymarzonej chaty. Zanim tam trafiliśmy trochę błądzilismy zaglądając do trzech zrujnowanych chałup po drodze (on nie bardzo wiedział, która to jest), każda kolejna była w gorszym stanie niż poprzednia. Wreszcie jest, pokrzywy wysokości prawie mojego męża (188 cm), dziura w ziemi wielkości basenu (był tam nawóz czytaj gó..., ale sąsiedzi przez kilka lat wybrali to złoże), zapomniałam dodać, że w chałupie przez 10 lat nikt nie mieszkał (właścicielka zmarła), obraz nędzy i rozpaczy a dla mnie cudo, raj,piekniejszej nie trzeba, miejsce wymarzone - las prawie za dźwiami, niedaleko woda, mało, mało ludzi o to mi chodziło (wieś to tylko 10 chałup), wiem wtedy w ten deszczowy dzień byłam jak "nawalona ". Nie obchodziło mnie, że nie ma podłączonej wody, że dźwi sie nie otwierają, bo chałupa się przewala, że podłoga jest spróchniała bo po kominie leje się woda (dziura w dachu). To wszystko nic, wiedziałam, ze muszę tu zamieszkać, że jeśli nie spróbuję to będę żałować do końca życia. Nie bardzo się nawet zastanawiałam jak zareaguje moja córka, wyrwana nagle ze swojego środowiska, ciepełka w tę głuszę (nie myślałam o tym - byłam w tamtym momencie dość egoistycznie nastawiana do realizacji swojego pragnienia) i dopiełam swego chociaż było dość trudno. O tym nastepnym razem. A teraz dlaczego misie w chacie - mam wiele różnych odchyłów. Jednym z nich jest zbieranie pluszowych misów (różnych: starych takich nikomu niepotrzebnych, podartych, brudnych,porzuconych (czasami leżących na śmietniku czy w kontenerach- pamietam jak mój mąż będąc w Krakowie na dość dużej ulicy prawie ścigał się z panami, którzy wyworzą śmieci z kontenera aby wyłuskać takiego biedaka z jednego śmietnika (dzieki mu za poswięcenie, jest najfajniejszym i najukochańszym człowiekiem bo toleruje te moje dziwności i jeszcze mi w tym pomaga i tych trochę ładniejszych. Miśków tak dokładnie nie wiem ile mam (ok 350-380 szt., są wszędzie dożo popakowanych w worach) może je kiedyś policzę i zrobię im jakieś etykietki jak maluchy podrosną. Chciałabym kiedyś udostępnić je dzieciom do oglądania ( takie malutkie, lokalne Muzeum Misia), może się kiedyś uda. Na dzisiaj koniec przynudzania. Fotki robiłam bez lampy dlatego taka jakość.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Kwiatki


W wolnej chwili zrobiłam kwiatki -broszki do torebki.

Jak trafiłam na wieś...


Mieszkając jeszcze w Warszawie w pewnym momencie zauważyłam, że będąc gdzieś po zakupy prawie instynktownie kupuję rzeczy związane w moim mniemaniu z wsią (jakieś kołowrotki do przędzy, stare dzbany, materialy) zupelnie niepasujace do mojego mieszkania. Ale nie wiązałam tego z jakimś wyjazdem gdziekolwiek, ponieważ urodziłam się w mieście i nawet nie jeździlam do dzielnic po prawej stronie Wisły. I stało się, poczułam ogromną potrzebę zostawienia tego wszystkiego: strasznych korków uniemozliwiajacych przemieszczanie się z dzielnicy do dzielnicy, tłoku w marketach, ogromu ludzi na Polach Mokotowskich w czasie dni wolnych. Z dnia na dzień postanowiłam, że muszę kupić jakąś starą, drewnianą chałupę gdzieś daleko od tego wszystkiego. Zrozumiałam, że jeśli tego nie zrobię to będę żałować do końca życia. A, ponieważ jestem raptusem (takim wariatem light) to wolę żalować tego co zrobiłam niż tego czego nie zrobiłam. Oznajmiłam koleżance w pracy, że mam dość i, że chcę kupić jakiś stary dom (to byl piątek). Ona z politowaniem, że tak, oczywiście. W poniedzialek rano będąc w pracy miałam przyjemność spotkać osobę z woj. świętokrzyskiego, zaczepiłam go "na chama" pytając czy nie ma w okolicy jakiejś chaty do sprzedania. "Facet" był tak miły (dziś to nasz przyjaciel), że wykonał telefon i okazało się-jest chałupa. W środę gnaliśmy już na wieś aby "dobić targu". cdn...

niedziela, 19 kwietnia 2009

Mój pierwszy wpis


Zaczynam dziś swoją przygodę z pisaniem bloga i trochę mnie to krępuje. Przyznam się szczerze jestem gadułą ale pierwszy raz robię to w ten sposób. Jestem kobieta prawie 40letnią z czwórką dzieci: 16letnią córką, 5letnim synkiem i prawie 12miesięcznymi bliźniakami córcią i synkiem. Jestem straszną graciarą, wszystko mi się przydaje. Po 34 latach spędzonych tylko w "Warszawce" zdecydowaliśmy się przeprowadzić na totalną wieś w Górch Świętokrzyskich. Dla nas mieszczuchów było to jak lądowanie na Marsie. Cała rodzina, znajomi, "cały nasz świat" został 180km od nas. Zyskaliśmy coś niepowtażalnego: zwolnienie szalonego tempa życia, bliskość przyrody (las 100m 0d domu, sarny przebiegające prawie pod oknami), więcej czasu na takie prozaiczne zwykłe czynności jak spacer bez ciągłego spoglądania na zegarek. Ale było też strasznie np gdy w czasie pierwszej zimy przez 3 dni nie mogliśmy wyjechać z posesji ponieważ sniegu na drodze było ok 1m i pług nie był wstanie podjechać pod górę. Zwykła burza na otwartej przestrzeni w ok. lasu i wody to też niezłe przeżycie, nigdy się tak nie bałam. Ale mieszkamy na wsi i jest świetnie.