Kiedy dojechaliśmy znajomy (w zasadzie jeszcze nieznajomy, poznałam go przeciez dwa dni wczesniej) zawiózł nas do naszej wymarzonej chaty. Zanim tam trafiliśmy trochę błądzilismy zaglądając do trzech zrujnowanych chałup po drodze (on nie bardzo wiedział, która to jest), każda kolejna była w gorszym stanie niż poprzednia. Wreszcie jest, pokrzywy wysokości prawie mojego męża (188 cm), dziura w ziemi wielkości basenu (był tam nawóz czytaj gó..., ale sąsiedzi przez kilka lat wybrali to złoże), zapomniałam dodać, że w chałupie przez 10 lat nikt nie mieszkał (właścicielka zmarła), obraz nędzy i rozpaczy a dla mnie cudo, raj,piekniejszej nie trzeba, miejsce wymarzone - las prawie za dźwiami, niedaleko woda, mało, mało ludzi o to mi chodziło (wieś to tylko 10 chałup), wiem wtedy w ten deszczowy dzień byłam jak "nawalona ". Nie obchodziło mnie, że nie ma podłączonej wody, że dźwi sie nie otwierają, bo chałupa się przewala, że podłoga jest spróchniała bo po kominie leje się woda (dziura w dachu). To wszystko nic, wiedziałam, ze muszę tu zamieszkać, że jeśli nie spróbuję to będę żałować do końca życia. Nie bardzo się nawet zastanawiałam jak zareaguje moja córka, wyrwana nagle ze swojego środowiska, ciepełka w tę głuszę (nie myślałam o tym - byłam w tamtym momencie dość egoistycznie nastawiana do realizacji swojego pragnienia) i dopiełam swego chociaż było dość trudno. O tym nastepnym razem. A teraz dlaczego misie w chacie - mam wiele różnych odchyłów. Jednym z nich jest zbieranie pluszowych misów (różnych: starych takich nikomu niepotrzebnych, podartych, brudnych,porzuconych (czasami leżących na śmietniku czy w kontenerach- pamietam jak mój mąż będąc w Krakowie na dość dużej ulicy prawie ścigał się z panami, którzy wyworzą śmieci z kontenera aby wyłuskać takiego biedaka z jednego śmietnika (dzieki mu za poswięcenie, jest najfajniejszym i najukochańszym człowiekiem bo toleruje te moje dziwności i jeszcze mi w tym pomaga i tych trochę ładniejszych. Miśków tak dokładnie nie wiem ile mam (ok 350-380 szt., są wszędzie dożo popakowanych w worach) może je kiedyś policzę i zrobię im jakieś etykietki jak maluchy podrosną. Chciałabym kiedyś udostępnić je dzieciom do oglądania ( takie malutkie, lokalne Muzeum Misia), może się kiedyś uda. Na dzisiaj koniec przynudzania. Fotki robiłam bez lampy dlatego taka jakość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No no rzeczywiści ilość misiów godna pozazdroszczenia - niezłe zbiory. Poza tym są świetnie, każdy inny i każdy napewno ma swoją historię.
OdpowiedzUsuńZazdroszc odwagi w podjęciu tak ekstremalnej decyzji by kupić ta chatkę, która jak piszesz nie była w najlepszym stanie. Czasami jednak trzeba postawić wszystko na jedną kartę.
Bedę czekała na cd opowieści jakim cudem zapewne przekonałaś swoja rodzinkę do zmaieszkania "na odludziu"
pozdrawim ciepło z domilkowego domu
Też zbieram misie i mam duuuuuuuuuuużo,wprawdzie nie tyle co Ty, ale dobrze ponad setkę, było tego więcej, ale podzieliłam się z dzieciakami z przedszkola specjalnego :-)). I dziękuję za przesyłkę z niespodzianką :-)), dzisiaj dostalam. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMarysia
wow!
OdpowiedzUsuńto nie tylko ja jestem taka stuknięta!
ja też zbieram...
zdecydowanie nie mam ich tyle
bo ciągle nie mam swojego miejsca na świecie..ale kiedyś będę miała.
gratuluję domku!
cudny pomysł!
zapraszam do siebie- tu jestem:
http://aniakonieczna.blogspot.com
Piękna nazwa blogu. Przesympatyczna kolekcja misiów, każdy ze swoją historią. Cudowny pomysł na resztę życia, z tym domeczkiem. Będę obserwować Twoje zmagania z codziennością. Życzę dużo siły.
OdpowiedzUsuńRobię miśki szydełkiem od kilku lat, przeważnie je rozdaje znajomym dzieciakom. Serdecznie zapraszam do mojego blogu, założyłam go niedawno, misie się tam też wkrótce pojawią.
http://gniazdko-marimala.blogspot.com/
Wspaniała kolekcja misiaczków.
OdpowiedzUsuńJa zbieram ale ... ,,przydasie,, (coś co ktoś wyrzuca a ja mogę jeszcze wykorzystać)z których sobie coś tam robię ,,nowego,,.
A decyzji i chaty to Ci po prostu zazdroszczę. Mnie się marzy taka w Bieszczadach ... no cóż ... podobno marzenia się spełniają. Dzieci mam już dorosłe (całą piątkę) więc ... .
Ludziska takie cuda wyrzucają!!!(bez komentarza).
Pozdrawiam. Danka
Cóż za okazała kolekcja misiaków :)
OdpowiedzUsuńMarkosiu kolczyki zrobione,a paczkę wyślę w poniedziałek,bo dzisiaj już nie dałam rady.
jesteś "debeściara" :) pozdrawiam Ciebie i całe to słodkie stadko dookoła
OdpowiedzUsuńChciałam tylko powiedzieć, że ...... złapałam bakcyla .... zbieram misie ... miałam jednego, potem uratowałam przed spaleniem ponad 15 a teraz kupuję (w pewnym miejscu misiaki można kupić za 1 zł!) ... jeszcze nie liczyłam ile ich jest ... policzę - zrobię zdjęcie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tutaj trafiłam ... i ,,się zaraziłam,,.
Pozdrawiam:)
to możemy podac sobie łapki, ja też kocham misie i adoptuje każdego uszatka...
OdpowiedzUsuńPiękna kolekcja:)Widze u Ciebie dwa egzemplaże na ostatniej focie które sa obiektem moich poszukiwać. Jeśli chciała byś je sprzedać lub wymienić napisz na konyspuppets@wp.pl ja czasem wymieniam się na niektóre typy misków ze znajomymi.Zbieram te ze stawami ruchomymi stylizowane na stare:) Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWitaj!dopiero dzis mam chwilke wiecej czasu,aby poogladac Twoj blog dokladniej i musze Ci powiedziec,ze jestem pod wrazeniem tych cudownosci!!!bardzo i to bardzo mi sie wszystko podoba,jeszcze nie skonczylam wszystkiego czytac,ale piszesz bardzo interesujaco!Pozdrawiam i bede tu czesciej zagladac:)
OdpowiedzUsuńJa ma jednego, jedynego misia, ale za to najukochańszego na świecie. Miś ma tyle lat co ja, towarzyszy mi od dnia urodzin. Był ze mnę wszędzie, w szpitalach, na maturze, na wczasach. teraz siedzi w naszej sypialni i tu pilnuje mojego spokoju.
OdpowiedzUsuńW życiu misów małam sporo, ale "po drodze" porozdawałam młodszym dzieciom, kuzynostwu.
:)