piątek, 31 lipca 2009

Przyleciał do mnie ANIOŁ







Niedawno przyleciał do mnie Anioł (nie jest to mój pierwszy, mam juz kilka) ale myślę, że chyba najwazniejszy a to dlatego, ze dostałam go od osoby, której nie widziałam osobiscie (poznałam Ją dzieki netowi i naszym blogom). Tą osobą jest Ania - Marimala (szyje różne "piekności"), dla mnie powołała do zycia Anioła -oczywiście w skórze kobiecej.Jest taki jak chciałm - papuśny i Tildowy.Zrobiła to bezinteresownie. Dziękuję Ci Aniu, Jesteś Kochana. Sesja zdjeciowa.

czwartek, 23 lipca 2009

Nudy, nudy...i bardzo gorąco.










Dzisiaj było bardzo gorąco, wszyscy i wszystko zmeczone, nawet takie maluchy jak motyle miały dość. Ten odpoczywał chwilę na mojej werbenie...(motyli jest u mnie dużo, wiem, ze jesli chce się cieszyć ich widokiem, nie nalezy wyrywać wszystkich pokrzyw, larwy zerują na liściach pokrzywy (mam taki zaułek za stodołą z pokrzywami).
Mój nowy, zdobyczny miś (dostał drugą szansę, był jedną nogą na śmietniku), czy nie jest uroczy, wprawdzie ma dziury w łapkach (widać, że przeszedł wiele), to będzie czieszył moje oczy, mam nadzieję, że jeszcze długo.. Chciałabym się wam pochwalić moją kapliczką, to stary , wydrązony pień lipy-częsciowo niestety spróchniały (zakupiony za dobrych czasów na Kole w Warszawie (targ staroci) z drewnianą figurą Marii, Jezusa i Muzykantów (chyba - tez wysepiony, kupiony za grosze.

poniedziałek, 6 lipca 2009

Dlaczego misie w chacie.....
















Kiedy dojechaliśmy znajomy (w zasadzie jeszcze nieznajomy, poznałam go przeciez dwa dni wczesniej) zawiózł nas do naszej wymarzonej chaty. Zanim tam trafiliśmy trochę błądzilismy zaglądając do trzech zrujnowanych chałup po drodze (on nie bardzo wiedział, która to jest), każda kolejna była w gorszym stanie niż poprzednia. Wreszcie jest, pokrzywy wysokości prawie mojego męża (188 cm), dziura w ziemi wielkości basenu (był tam nawóz czytaj gó..., ale sąsiedzi przez kilka lat wybrali to złoże), zapomniałam dodać, że w chałupie przez 10 lat nikt nie mieszkał (właścicielka zmarła), obraz nędzy i rozpaczy a dla mnie cudo, raj,piekniejszej nie trzeba, miejsce wymarzone - las prawie za dźwiami, niedaleko woda, mało, mało ludzi o to mi chodziło (wieś to tylko 10 chałup), wiem wtedy w ten deszczowy dzień byłam jak "nawalona ". Nie obchodziło mnie, że nie ma podłączonej wody, że dźwi sie nie otwierają, bo chałupa się przewala, że podłoga jest spróchniała bo po kominie leje się woda (dziura w dachu). To wszystko nic, wiedziałam, ze muszę tu zamieszkać, że jeśli nie spróbuję to będę żałować do końca życia. Nie bardzo się nawet zastanawiałam jak zareaguje moja córka, wyrwana nagle ze swojego środowiska, ciepełka w tę głuszę (nie myślałam o tym - byłam w tamtym momencie dość egoistycznie nastawiana do realizacji swojego pragnienia) i dopiełam swego chociaż było dość trudno. O tym nastepnym razem. A teraz dlaczego misie w chacie - mam wiele różnych odchyłów. Jednym z nich jest zbieranie pluszowych misów (różnych: starych takich nikomu niepotrzebnych, podartych, brudnych,porzuconych (czasami leżących na śmietniku czy w kontenerach- pamietam jak mój mąż będąc w Krakowie na dość dużej ulicy prawie ścigał się z panami, którzy wyworzą śmieci z kontenera aby wyłuskać takiego biedaka z jednego śmietnika (dzieki mu za poswięcenie, jest najfajniejszym i najukochańszym człowiekiem bo toleruje te moje dziwności i jeszcze mi w tym pomaga i tych trochę ładniejszych. Miśków tak dokładnie nie wiem ile mam (ok 350-380 szt., są wszędzie dożo popakowanych w worach) może je kiedyś policzę i zrobię im jakieś etykietki jak maluchy podrosną. Chciałabym kiedyś udostępnić je dzieciom do oglądania ( takie malutkie, lokalne Muzeum Misia), może się kiedyś uda. Na dzisiaj koniec przynudzania. Fotki robiłam bez lampy dlatego taka jakość.