czwartek, 23 lipca 2009

Nudy, nudy...i bardzo gorąco.










Dzisiaj było bardzo gorąco, wszyscy i wszystko zmeczone, nawet takie maluchy jak motyle miały dość. Ten odpoczywał chwilę na mojej werbenie...(motyli jest u mnie dużo, wiem, ze jesli chce się cieszyć ich widokiem, nie nalezy wyrywać wszystkich pokrzyw, larwy zerują na liściach pokrzywy (mam taki zaułek za stodołą z pokrzywami).
Mój nowy, zdobyczny miś (dostał drugą szansę, był jedną nogą na śmietniku), czy nie jest uroczy, wprawdzie ma dziury w łapkach (widać, że przeszedł wiele), to będzie czieszył moje oczy, mam nadzieję, że jeszcze długo.. Chciałabym się wam pochwalić moją kapliczką, to stary , wydrązony pień lipy-częsciowo niestety spróchniały (zakupiony za dobrych czasów na Kole w Warszawie (targ staroci) z drewnianą figurą Marii, Jezusa i Muzykantów (chyba - tez wysepiony, kupiony za grosze.

3 komentarze:

  1. wow!
    paź królowej!

    to jest jeden z naszych największych, rzadki motyl, chroniony, właściwie to król motylowy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia, cudna kapliczka. A lipcowe nudy mają plusy i minusy, z przewagą pozytywów. Można się w końcu zatrzymać i cieszyć chwilą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Markosiu gratuluję odwagi w podjęciu tak istotnej życiowej decyzji, jaką jest nowy wybór miejsca zamieszkania! Ja przeważnie nie umiem się na nic zdecydować i to jest ten problem... Ale na Twoje serwetki z pchlego targu się zdecydowałam i nie żałuję, bo są prześliczne!!! Zdolniacha z Ciebie! Dziękuję bardzo:*

    OdpowiedzUsuń